Wprawdzie przed nami jeszcze klarowanie i mycie jachtu, ale tegoroczna przygoda na rafie zbliża się nieuchronnie ku końcowi. Czas więc na obszerniejsze relacje, a pierwszą z nich polecam poczytać na portalu juniorowo.pl:
„Taksówką jedziemy do mariny – przystani portowej. Owiewa nas parne i wilgotne powietrze, oszałamiająco pachnące zielenią. Dzieci przypominają sobie coraz więcej szczegółów z poprzednich wypraw. Dziewięcioletnią Stasię i ośmioletniego Jack’a czeka już szósty taki rejs u wybrzeży Australii, a pięcioletni Toboma po raz czwarty przyleciał na Antypody. W marinie czeka na nas szesnastoletni syn przyjaciół. Manu ma już swój jacht, który kupił za wypracowane pieniądze i który samodzielnie wykańcza. Zostawiając panów i dzieci pędzę jeszcze do sklepu kupić wodę, chleb i kilka owoców. Manu pożyczył od rodziców drugą motorówkę – bączek, więc udaje nam się zmieścić ze sto pięćdziesięcioma kilogramami bagażu. W jednej motorówce płynie Mariusz z Jack’iem, a w drugiej prowadzonej przez nastoletniego Australijczyka ja z Tobusiem i Stasią. Kiedy mijamy główki portu, jest już zupełnie ciemno.”
Całość na stronie: https://www.juniorowo.pl/dzieci-morze-jacht-wyplywamy-trzymiesieczny-rejs/