Napisanie książki – wena czy planowanie?

Mijają trzy miesiące od pojawienia się na rynku „Przygody na rafie”. Ponoć ten okres jest kluczowy, więc to dobra chwila na podsumowania. Sprzedaż książki jest umiarkowana, dla mnie oczekiwana i zadowalająca, ale ponieważ do bestsellera dużo jej brakuje, więc na razie nie odważę się doradzać w tematach sprzedaży czy promocji. Skupię się na samym pisaniu.

Wystartowałam z pisaniem drugiego tomu. Koncepcję nosiłam w głowie już od jakiegoś czasu, ale siadają do rozpisania konspektu, przejrzałam notatki, które sporządzałam, planując pierwszą książkę. I znalazłam interesującą stronę. Nie wiem do końca jak ją nazwać, chyba najlepiej mapą celów.

plan

Jestem fanką planowania, więc jak już coś wymyślę, zaraz przelewam to na papier.

Od kilku lat używam kalendarzy Moleskine i planowania w systemie tygodniowym. Najczęściej kupuję kalendarze 18-miesięczne od lipca do grudnia kolejnego roku, ale korzystam z nich w okresie sierpień – sierpień, pozostałe strony wykorzystując na notatki. Wybieram kalendarze z rozkładem tygodniowym – tydzień na jednej stronie, a druga strona na notatki. Ten układ stron, odpowiednia szerokość linii i proporcje na dany dzień są dla mnie idealne w produktach Moleskine. Oczywiście odpowiedni format, okładka i przede wszystkim świetnej jakości papier to istotne elementy dodane. Zainspirowana blogiem http://worqshop.pl/ spróbowałam prowadzenia kalendarza w formie Bullet Journal. Nawet chwilowo zdradziłam Moleskine i kupiłam na próbę notes Leuchtturm 1917. Bez zmysłu artystycznego trudno jest jednak tworzyć estetyczne tabelki, kolumny, napisy, więc pozostaję przy Moleskine, choć Leuchtturm służy mi jako dodatkowy notes i jako rozszerzony kalendarz na dni, które są wyjątkowo obfitujące w zadania i terminy. Obydwa notesy cechuje estetyczne wykonanie i prostota.

IMG_20171020_102119

Moleskine ma jedną wstążkę zakładki, Leuchtturm dwie. Moleskine  jest odrobinę mniejszy (rozmiar Large) i cieńszy, przez co bardziej poręczny. Numeracja stron i spis treści to plus dla Leuchttturm, ale to jednak notes wymagający kreatywności przy tworzeniu, a nie zorganizowany kalendarz. Ostateczny plus dla Moleskine to papier. Lubię pisać piórem, które na papierze Leuchtturm lekko się rozmazuje. Na papierze Moleskine pisze się idealnie. Nadal jednak pozostawiam temat Bullet Journal otwarty, może kiedyś się przekonam do tej metody. Do listy przyszłych zakupów dopisałam również planner krajowej produkcji: https://www.sklep.paniswojegoczasu.pl/kolekcja/frontpage/planer-pani-swojego-czasu-grafitowy  Gotowe szablony dodane do tego produktu kuszą mnie bardzo.

Wracając do książki i mojego planowania, to historia rozpoczęła się dwa lata temu. Wylatywaliśmy do Australii, w półroczny rejs i szukałam pomysłu na napisanie czegoś konkretnego. Równolegle zaplanowałam swój prywatny profil fb. fb relacjaTu popełniłam błąd, ponieważ powinnam już wówczas stworzyć stronę książki, albo fanpage naszej podróży, który potem zamieniłabym w książkowego. Sposobem blogerów mogłam już w tamtym czasie zadbać o przyszłych czytelników. Relacje i materiały prezentowałam regularnie i z pomysłem. Zyskałam sporo czytelników, ale oczywiście na profilu prywatnym, co niestety nie przekłada się na dzisiejszą aktywność na profilu książki https://www.facebook.com/przygodanarafie/.

Zaraz na początku wyprawy rozpoczęłam działania nakierowane na książkę. Krótkie notatki robiłam prawie codziennie. Były to hasłowe zapisy ciekawych wydarzeń dnia, typu nurkowanie z żółwiami, połowy kalmarów, spotkanie lizardów na wyspie itp. Równolegle pisałam kolejne rozdziały. Zwykle dopracowywałam je wieczorami, a następnego dnia czytałam rodzinie. Prawie każdy miał coś do dodania i poprawienia. Z części sugestii korzystałam, niektóre pobudzały inne pomysły. Napisanie więc jedenastu rozdziałów zajęło mi około miesiąca. Od razu wysłałam tekst do kilku wydawnictw, ale to nie był dobry pomysł. Już w Polsce, po powrocie, książka przeszła przez ręce dwóch korektorów, jak również znalazłam ilustratorki, z którymi przez kilka miesięcy dopracowywałam oprawę graficzną. Dopiero gotowy materiał zainteresował wydawcę.

Reasumując, to napisanie książki zajęło mi miesiąc, planowanie jej kilka tygodni, a szukanie wydawcy około roku. Ale przecież żaden sukces nie przychodzi łatwo!

Rozpoczęłam pisanie drugiej książki. Jeszcze nawet nie myślę o wydawcy. Na razie próbuję znaleźć spójną koncepcję i tematy. Część pomysłów znalazłam w starych notatkach.

IMG_20171020_102556

Ułożyłam je w kolejne rozdziały, a je rozpisałam na poszczególne zagadnienia. Tym razem korzystam z platformy zadaniowej https://app.asana.com/ To ciekawe narzędzie przydatne przy realizacji długoterminowych celów. Można je rozpisać na zadania, załączać pliki i ustalać terminy realizacji. Tak rozpisałam 10 rozdziałów książki. Wychodzę więc ze strefy marzeń oraz planowania i rozpoczynam realizację. Już wiem, że gdy będę konsekwentna, wena też się pojawi 🙂

 

2 comments

  1. Nie wiem, czy druga książka będzie miała kształt pamiętnika. Jako czytelnikowi brakuje mi opowiadania i napięcia związanego z oczekiwaniem na koniec zdarzenia, co czytelnik nazywa „wciąganiem”. Żeby było „wciągające”, można dodać fikcji – przecież to najciekawsze w literaturze, no chyba, że pisze się reportaż, ale dzieci niezbyt lubią reportaże.

    Polubienie

    • Druga książka będzie miała trochę inny charakter i inną narrację 🙂 Z reportażem dziecięcym jest różnie, choćby fenomenalna popularność Neli Podróżniczki pokazuje, że taka forma przekazywania informacji i edukowania, cieszy się zainteresowaniem najmłodszych. Jest jeszcze Szymon Radzimierski i inne dzieci, które swoją narracją przekazują relacje z podróży. Jest tyle form literatury dziecięcej dziś na rynku, że na szczęście dzieci i dorośli mogą wybierać.

      Polubienie

Dodaj komentarz